czwartek, 21 czerwca 2012

Po prostu: Hummus! (Przepis na hummus z ciecierzycy)

Nie przepadam za kuchnią orientalną. 
Owszem, zachwycają mnie kolory indyjskich potraw i przypraw, obco brzmiące arabskie nazwy intrygują, ale, no cóż, kubki smakowe wiedzą swoje i nie mogą przekonać się do kminku czy kurkumy.

Hummus jest wyjątkiem. Przede wszystkim ta pochodząca z Libanu pasta, nie wymaga zbyt dużej ilości dodatków: ząbek czosnku, sok z cytryny, sól i pieprz wystarczą. To dzięki niej wprowadziłam do swojej kuchni ciecierzycę, którą wcześniej omijałam na sklepowych półkach szerokim łukiem.

O ciecierzycy zaś Bożena Żak-Cyran, w swojej książce Odnowa na talerzu pisze tak: 

Ciecierzyca (lub cieciorka) - inaczej groch włoski, twardy i spoisty, podobny do orzecha, ma na jednym końcu małą plamkę. Zawiera sporo minerałów, m.in. żelazo i wapń oraz witaminy z grupy B i A. Wzmacnia układ trawienny, śledzionę i żołądek. (...) najlepiej gotować z kawałkiem glonu kombu, który przeciwdziała wzdęciom. 


Stwierdzenie, że dzieci od początku należy oswajać z nowymi smakami i potrawami nie jest żadnym odkryciem, dlatego warto wprowadzić hummus do ich diety, jako alternatywę dla pasztetów czy sklepowych past do kanapek, w których często głównym składnikiem jest szkodliwa chemia.

Samą pastę przygotowuje się błyskawicznie, wcześniej jednak należy zamoczyć ciecierzycę, na ok. 10-12 godzin. A rano, z ciemnym pieczywem, smakuje wybornie!

Składniki:
szklanka namoczonej ciecierzycy
3 łyżki zmielonego, niełuskanego sezamu
sok z połowy cytryny
1/2 szklanki oliwy z oliwek
żabek czosnku
sól, pieprz

Przygotowanie:
Ciecierzycę moczymy 10-12 godzin, co jakiś czas zmieniając wode, następnie gotujemy, aż zmięknie. Następnie miksujemy ją ze zmielonym sezamem, oliwą z oliwek, sokiem z cytryny, drobno pokrojonym czosnkiem i przyprwami na gładką masę.


Optymistyczny jak brokuł (Przepis na placuszki z brokuła)

Brokuły trzeba jeść. I kropka. 
Niewiele warzyw ma więcej witamin, niż właśnie brokuł. 
Witamina C, karotenoidy, substancje zwalczające wolne rodniki. Mało? Brokuły chronią przed miażdżycą, zaćmą, udarem mózgu. Są bogate w błonnik i obniżają poziom złego cholesterolu.
A poza tym można z nich przygotować praktycznie wszystko: zupy, sałatki, zapiekanki, świetnie komponuję się z makaronem, dobrze smakują jako składnik pikantnych ciast.

No i mają jeszcze jedną zaletą, natury, hmm, estetycznej. Ich intensywnie zielony kolor sprawia, że nie tylko ładnie wyglądają na talerzu, ale też dania z brokułami zawsze wydawały mi się... bardziej optymistyczne od innych.



Nie ukrywajmy, dzieci brokuły lubią... średnio. Warto jednak zastosować pewien "patent", który swojego czasu usłyszałam od mamy dwójki dzieci. Otóż ona do wszystkich dań, które zawierają składniki niekoniecznie lubiane przez jej pociechy, dodaje... trochę żółtego sera. Podobno pomaga :) W ten sposób i wilk jest syty, i owca cała. Rodzice cieszą się, że dzieci jedzą warzywa, dzieci zaś mają swój ulubiony dodatek.

Składniki:
brokuł
3 jajka 
cebula
duży ziemniak
4 łyżki mąki pełnoziarnistej
1/2 łyżeczki pieprzu i soli do smaku
olej słonecznikowy do smażenia
żółty ser - jako antidotum na brokuły :)

Przygotowanie:
Umytego brokuła dzielimy na różyczki i blanszujemy ok. 5 minut, następnie kroimy na mniejsze kawałki. 
Obranego ziemniaka i żółty ser ścieramy na tarce, cebulę drobno kroimy. 
W misce mieszamy jajka, cebulę, mąkę, sól i pieprz. Do masy dodajemy brokuła, ziemniaka, ser, mieszamy. 
Na rozgrzany olej nakładamy łyżką niewielkie porcje masy, pieczemy na złoty kolor. 


wtorek, 19 czerwca 2012

Weź je na piknik! (Przepis na ciasto drożdżowe z truskawkami)

Ciasto drożdżowe jest jednym z moich ulubionych - od zawsze.
Jako mała dziewczynka jadłam je jeszcze ciepłe, posmarowane masłem i nie pamiętam, żeby kiedykolwiek po takim przysmaku bolał mnie brzuch. Moja babcia obowiązkowo piekła je raz w tygodniu, z kruszonką, w prodiżu (wtedy mówiłam "prodźiż").
Sama przez długi czas nie miałam odwagi się za drożdżowca zabrać. Bo nie wyrośnie, bo za długo się wyrabia, bo, bo, bo...
Tymczasem, zapewniam, w upieczeniu dobrego ciasta drożdżowego nie ma żadnej filozofii. Jedyne, o czym trzeba pamiętać, to:

- zaczyn drożdżowy potrzebuje ciepła. Zawsze po wymieszaniu drożdży z ciepłym mlekiem, należy odstawić go na kilkanaście minut w miejsce bez przeciągów i przykryć ściereczką.

- podobnie jak mleko, jajka używane do ciasta nie powinny być zimne, tj. wyciągnięte prosto z lodówki. Dobrze, jeśli ok. godziny przed zabraniem się do pieczenia, postawimy je w temperaturze pokojowej.

- wyrobienie ciasta drożdżowego wymaga czasu, cierpliwości i siły. Ciasto należy wyrabiać około piętnastu minut, najlepiej ręką, podnosząc ciasto do góry, tak, aby "nabrało powietrza".



Ciasto drożdżowe ma jeszcze jedną zaletę: można je swobodnie przewozić pokrojone na kawałki i zawinięte w folię. Dlatego idealnie nadaje się do jedzenia na trawie, co bardzo często praktykuję i wszystkim polecam! A dzieci będą takim rodzinnym pikinikowaniem zachwycone!

Składniki (na dużą blachę)
4 szklanki mąki (można zmieszać pszenną z orkiszową)
3/4 szklanki brązowego cukru
1,5 szklanki mleka (sojowe, z amarantusa)
50g świeżych drożdży
150g masła
4 łyżki oleju
1/2 łyżeczki skórki pomarańczowej
4 żółtka
szczypta soli
masło do posmarowania formy
truskawki

Przygotowanie:
Drożdże rozetrzeć, dodać 2 łyżki mąki i pół szklanki letniego mleka. Rozmieszać, postawić pod przykryciem w ciepłym miejscu. Resztę mleka, masło, cukier i olej rozgrzać w rondelku. Gdy masa się zagotuje, wylewamy ją do przesianej z solą mąki - mieszamy. Dodajemy skórkę pomarańczy oraz rozczyn drożdżowy, wbijamy żółtka. Energicznie wyrabiamy ciasto przez ok. 15 minut. po wyrobieniu przekładamy na blachę. 
Truskawki kroimy na połówki, stronę, dotykającą ciasta opruszamy mąką (jeśli owoce puszczą sok, ciasto może nie wyrosnąć). Posypane kruszoną, pieczmy ok. 50 minut w temperaturze 170-180 stopni.


* Jak zrobić kruszonkę? Nie mam na nią przepisu. Zawsze po prostu biorę około ćwiartkę kostki masla i tak długo dosypuję do niej mąkę i cukier, aż zaczną powstawać okruszki. 

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Śniadanko, na które skusi się każdy (Owsianka - przepis jeden z wielu)

Generalnie post miał być o owsiance.
O tym, że jest to danie niesłusznie zapomniane.
Że przecież śniadanie jest najważniejszym posiłkiem i trzeba zadbać o to, żeby było wartościowe.
Że owsianka to świetna alternatywa dla porannych kanapek.
Że robi się ją błyskawicznie - a rano czas jest przecież rzeczą istotną.
I że warto przyzwyczajać dzieci do jej smaku, aby niewiele rzeczy lepiej nadaje się na śniadanie.

No i miałam jeszcze napisać, że jej ogromną zaletą jest to, iż codziennie może być inna, w zależności od dodatków. Owsiankę można przyrządzić z sezonowymi owocami (truskawki, jagody, maliny), z jabłkiem, bananem, pomarańczą, z owocami suszonymi, pestkami dyni, słonecznika, z żurawiną, z odrobiną karobu, a dosłodzona miodem smakuje bosko.




Dziś jednak o tym pisać nie będę. Dziś napiszę o tym, że owsianka smakuje wszystkim: dużym, małym i... kotom!





Składniki:
1 szklanka płatków owsianych
2 szklanki mleka z amarantusa lub 2 szklanki wody
1 miękki banan
garść suszonej żurawiny
łyżeczka miodu

Przygotowanie:
Płatki owsiane zalewamy mlekiem lub woda, gotujemy na wolnym ogniu wraz z rozgniecionym na papkę bananem. Mieszamy, gdyż owsianka łatwo się przypala! Gotową nakładamy na talerz, posypujemy żurawiną, dosładzamy miodem.

Stawiamy w miejscu niedostępnym dla kotów!

środa, 13 czerwca 2012

Sezon na szparagi! (Przepis na kotleciki z kaszy jaglanej i szparagów)

W tym roku prawie przegapiłam sezon na szparagi, którego pełnia wypada w maju! I żałuję ogromnie, bo szparagi uwielbiam. Przede wszystkim podane tradycyjnie: z młodymi ziemniaczkami posypanymi koperkiem i szklaną zsiadłego mleka (ach, przypominają mi się czasy, kiedy moja babcia podawała zsiadłe mleko w miseczkach i było ono tak gęste, że można je było kroić nożem). Pozostałą część zaś wykorzystałam do zrobienia kotlecików. W takiej postaci jadłam je pierwszy, ale pewnie nieostatni raz. 

Wiem, że kotleciki z kaszy jaglanej podawane są w wielu przedszkolach, gdzie stawia się nie tylko na edukację, lecz także zdrowe żywienie. Kasza jaglana bardzo często towarzyszy w kuchni i mi, gdyż stanowi ona świetny produkt bazowy. Sprawdza się zarówno w sałatkach, jak i jako składnik nadzienia do gołąbków, z suszonymi owocami i miodem można ją jeść na śniadanie, na kolację zaś zaserwować zapiekaną z warzywami. Sama ma neutralny, lekko orzechowy smak, świetnie natomiast wydobywa smak innych składników - w duecie ze szparagami właśnie okazała się strzałem w dziesiątkę!



Dlaczego zaś warto jeść szparagi? Bo świetnie smakują, ale nie tylko! Przede wszystkim są źródłem wielu witamin i pierwiastków, wzmacniają serce, jelito cienkie, śledzionę i nerki. Kolejna dobra wiadomość jest taka, że szparagi są warzywem niskokalorycznym, co jest szczególnie istotne w obliczu coraz częstszej otyłości, także występującej u dzieci. A zatem: jeśli jeszcze nie zaopatrzyliście się w szparagi, biegnijcie na zakupy, to ostatni moment!



Składniki:
1 szklanka kaszy jaglanej
ok. 6 zielonych szparagów
1 marchewka
1 cebula
1 ząbek czosnku (niekoniecznie)
1 jajka
bułka tarta razowa lub otręby pszenne albo orkiszowe
oliwa z oliwek
sól

Sposób przygotowania:
Kaszę gotujemy w dwóch szklankach wody, studzimy. Kroimy ugotowane w osolonej wodzie szparagi. Na oliwie z oliwek szklimy cebulę i czosnek, dodajemy startą na grubych oczkach marchew. Łączymy z kaszę jaglaną i jajkami. Gdy masa będzie za rzadka, dosypujemy bułki tartej lub otrębów. Kotleciki można usmażyć na patelni, jednak o wiele zdrowsze i mniej kaloryczne będą upieczone w piekarniku.

wtorek, 12 czerwca 2012

...zaperzyła się marchewka!* (Muffiny marchewkowe z żurawiną i orzechami)

Przez bardzo długi czas nie potrafiłam sobie wyobrazić, że marchew można podawać inaczej, niż jako składnik zupy lub surówki. Ciasto marchewkowe? Pierwszy raz upiekłam je dopiero jakieś dwa lata temu i dodałam tyle cynamonu, kardamonu i imbiru, że smaku marchwi prawie nie było czuć. Jednak pomysł chwycił i od tego czasu zdążyłam wypróbować chyba wszystkie możliwe wariacje na ten temat.

Na pomysł, aby upiec marchewkowe muffiny, przyznaję, sama nie wpadłam. Poczęstowała mnie nimi znajoma, długo jednak zwlekałam, by zrobić je samodzielnie - muffinkoholizm miałam już za sobą :)

Pierwsza wersja przepisu, którym dzielę się poniżej, była nieco inna. Oprócz wymienionych składników, dodawałam dwie płaskie łyżeczki pieprzu i, zamiast twarogu, kostki sera feta. Podejrzewam jednak, że w tej wersji "na ostro", w oczach dzieci nie znalazłby one uznania.

Tatento.pl gorąco poleca serwowanie dzieciakom marchwi właśnie w takiej postaci: muffinek pieczonych w kolorowych foremkach. Świetnie sprawdzą się nie tylko jako zdrowa przekąska, lecz można serwować je na śniadanie i podwieczorek, można je zabrać nad wodę, na rower, na spacer - zamiast tradycyjnych nudnych kanapek. No i bez wątpienia stanowią świetne rozwiązanie w chwili, kiedy maluch domaga się czegoś słodkiego: dziecko będzie zadowolone, bo jego zachcianka została spełniona, rodzic zaś może zatrzeć ręce, że jego pociecha właśnie skonsumowała witaminową bombę!



Składniki:
250g mąki pełnoziarnistej
3/4 łyżeczki sody oczyszczonej
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
120g cukru trzcinowego
200g posiekanych orzechów laskowych
100g suszonej żurawiny
3 duże marchewki
3 jajka
160ml oleju (ja użyłam słonecznikowy)
ok. 200g twarogu

Sposób przygotowania:
Mąkę łączymy z sodą, proszkiem do pieczenia, cukrem, orzechami i żurawiną. Jajka mieszamy z olejem i wraz z marchwią utartą na drobnych oczkach, dodajemy i łączymy z suchymi składnikami. Ciasto przekładamy do foremek, na wierzchu każdej układamy kostki twarogu - kilka można wcisnąć w ciasto.
Piec ok. 25 minut w temperaturze 180 stopni.




* Tytuł jest oczywiście aluzją do wiersza Jana Brzechwy Na straganie - jako portal rodzinny nie może nie propagować wierszyków, na których wychowały się pokolenia :)

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Aśta z łabałbałem! (Przepis na ciasto z jogurtem i rabarbarem)

Czy wiesz że:

- rabarbar to warzywo, a nie owoc, jak powszechnie się go klasyfikuje?
- rabarbarową potęgą jest Wielka Brytania? Brytyjczycy sprowadzili go z Chin.
- pierwsze wzmianki o rabarbarze pojawiły się już 3000 tys. lat p.n.e.? Wtedy jednak nie był używany w kuchni, a jako roślina lecznicza. 


Co można zrobić z rabarbaru? Oczywiście nieśmiertelny kompot, przy którym uroczo wykrzywiają buzie kolejne pokolenia dzieci, ale może on posłużyć również jako składnik sałatek, nadzienie do pierogów czy naleśników. Ja jednak najbardziej lubię rabarbar w wersji pieczonej: w cieście, bułeczkach, rogalikach. No i warto zrobić sobie rabarbarową ucztę wspólnie z dzieckiem! W mojej rodzinie do dziś krąży anegdota o tym, jak jako trzyletnia dziewczynka domagałam się od mamy "aśta z łabałbałem"! A czy Wasze dzieci mają potrawy, których nazwy przekręcają w jakiś zabawny sposób? Jako portal rodzinny jesteśmy bardzo ciekawi takich anegdotek :)



Jak je zrobić z dzieckiem? To proste!

Dziecko odmierza na wadze kuchennej 100 g mąki pszennej białej i 100 g mąki pszennej razowej, następnie miesza je w dużej misce z połową łyżeczki sody oraz półtorej łyżeczki proszku do pieczenia.

Dorosły kroi w tym czasie ok. 300 g rabarbaru. Gdy dziecko oprusza rabarbar mąką, dorosły ubija na puszystą masę 3 jajka z 125 g brązowego cukru i łyżeczką cukru z prawdziwą wanilią.

Gdy dorosły skończy, dziecko przesypuje mąkę do masy jajecznej, dorosły w tym czasie rozpuszcza w rondelku 80 g masła. Następnie pomaga dziecku zmieszać wszystkie składniki, dodając do ciasta roztopione masło, 150 ml naturalnego jogurtu i rabarbar.

Ciasto wykładacie do wyłożonej papierem do pieczenia formy, pieczecie 50 minut w 190 stopniach.

Smacznego!

środa, 6 czerwca 2012

Zupa, która rozśmiesza! (Przepis na zupę z botwinki)


Gdyby ktoś poprosił mnie o wymienienie rzeczy, które kojarzą mi się z wiosną, to, po pierwsze, byłyby to bociany, po drugie truskawki, a po trzecie botwinka!

Kiedy byłam dzieckiem, ogromnie śmieszyła mnie jej nazwa, dziś już nie pamiętam dlaczego. Ale kiedy podawałam ją jakiś czas temu na obiad rezolutnemu pięciolatkowi, który, jak się okazało, jadł ją po raz pierwszy, to też chichotał i z upodobaniem powtarzał: Botwinka, hihi, botwinka... Wyglądało to tak, jakby smakował nie tylko zupę, ale też samo słowo.

Botwinka dobra jest już solo. Do przygotowanego wcześniej bulionu (z młodych warzyw, oczywiście!), wystarczy wkroić buraczki, pogotować, aż zmiękną, dorzucić pokrojone liście i voila!

Można też nieco inaczej i właśnie w takiej wersji lubię tę zupę najbardziej. Młoda marchewka, młode ziemniaczki, cebula i dużo tymianku. Czy tak smakuje wiosna? Tak, myślę, że właśnie tak!

Zupa z botwinki jest kolorowa i ładnie wygląda - dlatego dzieci powinny pałaszować ja bez oporów. Tatento.pl poleca! :)



Składniki:
pęczek młodych buraków
2 marchewki
4-5 ziemniaków
1 średnia cebula lub kawałek pora
kilka łyżek płatków owsianych
1 łyżeczka sklarowanego masła
liście laurowe
tymianek
kminek
sok z cytryny
sól

Sposób przygotowania:
Do ok. 2 litrów wrzątku dodajemy liście laurowe oraz tymianek (może być suszony) oraz pokrojone warzywa: buraki, marchewkę, ziemniaki, cebulę lub pora. Dodajemy płatki owsiane i gotujemy pod przykryciem ok. 25 minut, aż warzywa będą miękkie. Następnie doprawiamy solą oraz sokiem z cytryny, na koniec dodajemy pokrojone liście botwinki i gotujemy jeszcze 2-3 minuty.

Smacznego!


poniedziałek, 4 czerwca 2012

Zdrowe gotowanie jest fajne!

Świadomość tego, jak należy zdrowo żywić dzieci jest coraz większa. O zdrowym odżywianiu mówią wszyscy: w prasie, telewizji, opowiadają o tym matki - celebrytki.
Dla wielu rodziców jednak teoretyczna wiedza o tym, co powinno znaleźć się na talerzach ich dzieci, nie ma przełożenia na codzienne gotowanie. Przyczyn jest wiele: brak czasu, brak pomysłów, niechęć maluchów wobec poznawania nowych smaków i zrezygnowania z chipsów.

Celem tej strony jest pokazanie, że zdrowa kuchnia jest na wyciągnięcie ręki. Nie będę proponować "udziwnionych" przepisów ze składnikami, których nie sposób dostać w polskich sklepach. Chcę natomiast pokazać, że można gotować zdrowo, z sezonowych produktów i tak, że przygotowane dania będą smakować nie tylko dzieciom, ale również ich rodzicom.


Przygotowane potrawy w większości nie będą zawierać mięsa, cukru oraz "ulepszaczy" typu kostki rosołowe czy vegeta. Wypowiadam wojnę daniom ze słoiczków i torebek, w których pełno jest chemii i które nie wnoszą do diety nic wartościowego.

Co w zamian? Świeże warzywa i owoce, kupowane nie w markecie, lecz na lokalnym bazarku. Produkty nieprzetworzone: pełnoziarnista mąką, kasze, zboża, ziarna, orzechy. Jeśli słodzimy, to miodem, syropem z agawy, suszonymi owocami. Jeśli dopadnie nas ochota na małą przekąską, to pod ręką mamy owsiane batoniki, samodzielnie przygotowane ciasteczka czy kisiel z owoców. 

Chcę także pokazać, że gotowanie może być świetną, rodzinną zabawą. Nie wyganiajmy dzieci z kuchni! Już najmłodsi mogą czuć się pożyteczni, myjąc owoce czy wsypując mąkę do miski! Starszym natomiast dajmy szansę poczuć się jak w laboratorium, gdzie powstają nowej smaki.

I zapewniam, że się da! Sama od kilku lat zgłębiam tajniki gotowanie wg pięciu przemian i staram się świadomie wybierać to, co zdrowe i w pełni korzystać z dobrodziejstw, jakie oferuje nam natura. W kuchni spędzam sporo czasu i naprawdę niesamowite jest to, że ciągle odkrywam nowe rzeczy, udoskonalam stare przepisy, testuję nowe. Jest kreatywnie, kolorowo i, przede wszystkim, zdrowo! 

Mam nadzieję, że blog ten stanie się inspiracją do fascynującej przygody po świecie smaków i zapachów. Smacznego!